wtorek, 10 lipca 2012

Trójka

Budzik w komórce zadzwonił punktualnie o ósmej trzydzieści. Wstałam z łóżka od razu, bez pięciominutowych drzemek, które u mnie skończyłyby się godzinnymi. Pośpiesznie zaścieliłam łóżko, wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i uczesałam. Gotowa zeszłam zrobić sobie lekkie śniadanie, nie lubiłam rano się objadać. Ponownie zjadłam musli, godzina dziewiąta piętnaście i jestem gotowa. Zabieram torebkę i wychodzę. Ruch na ulicach jest z każdą chwilą co raz większy. Drogę do studia już znam i już po dwudziestu minutach jestem na miejscu. W recepcji jest znów ta sama kobieta, widocznie mnie poznała bo uśmiechnęła się do mnie. Pojechałam windą na drugie piętro. Ciocia już pracowała, poczekałam na nią pod tą samą salą co wczoraj. Po chwili wyszła.
- O już jesteś, witaj - przywitała mnie całusem w policzek.
- Witaj Elisabeth, jestem gotowa do pracy.
- To dobrze, dzisiaj poznam cię z kilkoma osobami, żebyś mogła się do kogoś zwrócić, gdyby mnie akurat nie było. Chodźmy na razie do mojego gabinetu. - Szłyśmy długim jasnym korytarzem, na jego ścianach było wiele zdjęć : natury , a także ludzi. Gabinet cioci był na końcu korytarza , z numerem 10. Pomieszczenie było średniej wielkości, z jasnymi pastelowymi kolorami. Jasne drewniane meble idealnie pasowały do reszty. Na półkach , leżały różne rodzaje aparatów, od tych najstarszych modeli do najnowszych. Na biurku , były foldery ze zdjęciami, laptop i jakieś papiery. Jednym słowem "raj" dla mojej cioci. Odkąd pamiętam zawsze była rodzinnym fotografem, prowadziła rodzinne kroniki z fotografiami, sama mam kilka albumów jej autorstwa. Dopiero od kilku lat zajmuje się tym zawodowo. Ciocia gestem ręki wskazała mi fotel naprzeciw jej biurka, usiadłam na nim , a za chwilę na przeciwko mnie zasiadła ciocia.
- Więc Rose, pewnie chcesz wiedzieć, co będziesz robić.?
- Tak .
- Więc , na początek będziesz przy moich sesjach, pomagać. Podawać obiektywy, pomagać przy świetle, rozumiesz.? - pokiwałam głową, że tak - będziesz pracować z taką Lucy, bardzo miła dziewczyna, na pewno ją polubisz. Chodź zapoznam, cię z pracownikami. - Znów szłyśmy długimi jasnymi korytarzami, weszliśmy do pomieszczania pracowników, akurat wszyscy tam byli.  Z racji przerwy śniadaniowej.
- Posłuchajcie. To jest Rose, będzie teraz moją nową asystentką. Chciałabym, was prosić o to, żeby w razie potrzeby jej w czymś pomóc i wytłumaczyć. Mam nadzieję, że mogę na was liczyć - Elisabeth przedstawiła mnie wszystkim, a ja tylko stałam i uśmiechałam się. Po chwili podeszła do mnie dziewczyna w kolorowych włosach. Wydaję sie być ciekawą osobą.
- Witaj w naszym zespole, jestem Lucy - podała mi rękę i uśmiechnęła się - Pewnie się tak zastanawiasz, co to za kolorowa wariatka przed tobą - zaśmiała się  - Pozwól, że opiszę ci trochę osób ze studia. Tam przy stole, jedzący kanapki to Tom, ekspert w zdjeciach przyrodniczych, obok niego jest Emily, stylistka, ten na przeciwko Toma, to Jason oświetleniowiec i to najważniejsi, których musisz znać. Ja jestem nową stażystką i będziemy razem pomagać Elisabeth.
- Dziękuję , wydaję mi się, że będzie nam się miło pracowało - uśmiechnęłam się do niej.
- Chodź już powoli na salę, bo przerwa się kończy - Poszłyśmy na salę, gdzie byłam wczoraj, miała tu być jakaś sesja. Elisabeth, przygotowywała aparat,a Jason, którego poznałam w stołówce, zajmował się światłami. Po chwili z garderoby obok, wyszła Adele we własnej osobie. No tak prestiżowe studio, prestiżowe gwiazdy. Zachowywałam się spokojnie, choć byłam jej wielką fanką. Zaczęły się pierwsze próbne zdjęcia. Elisabeth proponowała wiele póz, ale kilka z nich nie wychodziły. Po półgodzinie Elisabeth zarządziła przerwę i podeszła do mnie.
- I jak ci się tu podoba.?
- Bardzo, świetnie tu jest. Poznałam już Lucy i jest mi łatwiej. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Na razie w studiu nie mam dla ciebie, nic do pracy. Ale mam do Ciebie prośbę.
- Tak.?
- Mogłabyś zawieźć zdjęcia pod jeden adres.?
- Jasne, że mogę. Kiedy?
- Najlepiej teraz. Zaraz ci je przyniose. - Ciocia zniknęła za szarymi drzwiami i po chwil wróciła z brązową kopertą w dłoni.
- W kopercie masz zdjęcia, a tu masz adres pod który masz zawieźć te zdjęcia - Powiedziała i podała mi je.
- To ja już, znikam.
- Dobrze, a właśnie Rose. Jak to zrobisz, to masz już wolne do końca dnia.
- Dziękuje, cześć ciociu. - Wyszłam z sali i skierowałam się do windy. Zjechałam na parter. Minęłam recepcję i wyszłam na ulicę. Na moje szczęście zauważyłam wolną taksówkę i wsiadłam do niej. Pokazałam kierowcy adres gdzie ma mnie podwieźć. Jechaliśmy dość długo. Wyjechaliśmy gdzieś na obrzeża Londynu. Taksówka zawiozła mnie pod wielki dom. Przeżywałam, że ja mam za duży dom jak na jedną osobę, a ten w porównaniu do mojego jest gigantem. Zapłaciłam taksówkarzowi i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, który wydawał ciekawy dźwięk. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, pomyślałam, że  nikogo nie ma w domu. Miałam już iść gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanął młody chłopak. Jasne blond włosy i trzymał w ręce kanapkę.
- Słucham.?
- Cześć, jestem ze studia fotograficznego i miałam przynieść pod ten adres, te zdjęcia - Wskazałam na kopertę.
- Wejdź do środka. - Ręką wskazał mi głąb domu, więc weszłam. Szłam za chłopakiem, który zaprowadził mnie do salonu. Gdzie siedziała czwórka chłopaków  i jakiś starszy facet. Wydawali mi się znajomi, ale nie wiedziałam skąd.
- To jest .... - Zatrzymał się blondyn i spojrzał na mnie.
- Rose - przedstawiłam się
- No więc, to jest Rose. Jest z tego studia fotograficznego i przyniosła nam zdjęcia z sesji.
- Ach, tak. Dzwoniła do mnie Elisabeth, że kogoś przyślę.- powiedział ten mężczyzna - A tak w ogóle jestem Paul Higgins, menadżer chłopaków - zaśmiał się i podał mi rękę
- Rose Campbell pracuje od dzisiaj w tym studiu. - Przedstawiłam się
- Och, czyli jesteś świeża w zawodzie. A skąd jesteś.? - spytał mnie ten Paul
- Od niedawna mieszkam dopiero w Londynie, tak to mieszkałam w małej miejscowości w okolicach Manchesteru - Wtedy zauważyłam, że jeden z chłopaków dziwnie na mnie patrzy i wtedy przypomniało mi się skąd ich znam. To ta piątka chłopaków, którzy mieli sesję gdy byłam u ciotki. Później widziałam  ich w Milkshake City, coś często ich widuję.
- Już cię tak nie wypytuję - zaśmiał się Paul - pewnie nie masz czasu, a ja cię zatrzymuję. Dziękujemy za zdjęcia.
- Nic się nie stało. Do widzenia - Pożegnałam się i wyszłam. Nie znałam tej okolicy, więc zamówiłam taksówkę. Ale miała ona być dopiero za dwadzieścia minut. Czekałam i czekałam, pogoda coś się popsuła. Jeszcze mi brakowało teraz deszczu. Odwróciłam się w stronę domu i zobaczyłam, że w oknie stoi piątka gapiów. Chyba mnie zobaczyli bo schowali się za firankę. Zaśmiałam się. Nareszcie przyjechała moja taksówka. Zdążyłam wsiąść do samochodu, a zaczął padać deszcz. W domu byłam po piętnastu minutach. Na wieczór zaplanowałam sobie samotny seans filmowy, z komediami romantycznymi w roli głównej. Przygotowałam sobie przekąski i cały wieczór spędziłam przed telewizorem.
              
                                                                               ***
Jest trójeczka. Chciałabym wam powiedzieć, że byłam wzruszona czytając komentarze pod poprzednim rozdziałem. Byłam tak szczęśliwa. Dziękuje wam, że czytacie ten blog. 
Mam nadzieję, że ten rozdział, też wam się spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam tu :)
                                                       

5 komentarzy:

  1. to my dziękujemy,że go piszesz :) jak dla mnie czytanie twoich blogów jest świetnym relaksem i oderwaniem od rzeczywistości ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej..świetnie;d tak myślałam, ze jedzie do chłopaków, ciekawie kiedy nawiaże z nimi bliższe kontakty?;> czekam na kolejny;*

    http://urealizbe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspanialy:D
    Fajnie ze dodalas wczoraj rozdzial:))
    Czekam na nastepny.
    Pozdrawiam:D xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny skarbie ; ***..
    zawsze powtarzam i będe jeszcze długi czas że jesteś świetna !

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog!!
    Czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń