Witajcie kochani. Tak, wiem bardzo bardzo długo mnie tu nie było i
nic nie dodawałam, ale tak jakoś wyszło, że nie miałam na nic czasu.
Mówię, że nie mam czasu a tu chcę wam ogłosić mój nowy blog, który prowadzę z Paulą.
Myślę, a nawet jestem pewna , że was zaciekawi, bo gdzie dwie głowy to nie jedna, nie.? ;d
Więc tu macie LINK. ;)
No i czytajcie.
P.s.
Na tym blogu też, powinna pojawić się niedługo nowa notka, więc do zobaczenia. ;)
If we could only have this life for one more day
piątek, 23 listopada 2012
sobota, 21 lipca 2012
Przepraszam
Chciałabym was przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału.
Ale z powodu mojego tygodniowego pobytu w szpitalu, było to nie możliwe.
Teraz również mam wakacyjną pracę i nie ma mnie praktycznie cały dzień w domu.
Chcę wam też powiedzieć, że zawieszam tego bloga do końca wakacji, z powodu braku czasu.
Praktycznie nie ma mnie całe dnie w domu i nie mam jak pisać rozdziałów.
Możliwe, że odwiesze bloga wcześniej, ale nic nie obiecuję.
Więc liczę, że będziecie czekać na nowe rozdziały.
Pozdrawiam . :)
Ale z powodu mojego tygodniowego pobytu w szpitalu, było to nie możliwe.
Teraz również mam wakacyjną pracę i nie ma mnie praktycznie cały dzień w domu.
Chcę wam też powiedzieć, że zawieszam tego bloga do końca wakacji, z powodu braku czasu.
Praktycznie nie ma mnie całe dnie w domu i nie mam jak pisać rozdziałów.
Możliwe, że odwiesze bloga wcześniej, ale nic nie obiecuję.
Więc liczę, że będziecie czekać na nowe rozdziały.
Pozdrawiam . :)
wtorek, 10 lipca 2012
Trójka
Budzik w komórce zadzwonił punktualnie o ósmej trzydzieści. Wstałam z łóżka od razu, bez pięciominutowych drzemek, które u mnie skończyłyby się godzinnymi. Pośpiesznie zaścieliłam łóżko, wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i uczesałam. Gotowa zeszłam zrobić sobie lekkie śniadanie, nie lubiłam rano się objadać. Ponownie zjadłam musli, godzina dziewiąta piętnaście i jestem gotowa. Zabieram torebkę i wychodzę. Ruch na ulicach jest z każdą chwilą co raz większy. Drogę do studia już znam i już po dwudziestu minutach jestem na miejscu. W recepcji jest znów ta sama kobieta, widocznie mnie poznała bo uśmiechnęła się do mnie. Pojechałam windą na drugie piętro. Ciocia już pracowała, poczekałam na nią pod tą samą salą co wczoraj. Po chwili wyszła.
- O już jesteś, witaj - przywitała mnie całusem w policzek.
- Witaj Elisabeth, jestem gotowa do pracy.
- To dobrze, dzisiaj poznam cię z kilkoma osobami, żebyś mogła się do kogoś zwrócić, gdyby mnie akurat nie było. Chodźmy na razie do mojego gabinetu. - Szłyśmy długim jasnym korytarzem, na jego ścianach było wiele zdjęć : natury , a także ludzi. Gabinet cioci był na końcu korytarza , z numerem 10. Pomieszczenie było średniej wielkości, z jasnymi pastelowymi kolorami. Jasne drewniane meble idealnie pasowały do reszty. Na półkach , leżały różne rodzaje aparatów, od tych najstarszych modeli do najnowszych. Na biurku , były foldery ze zdjęciami, laptop i jakieś papiery. Jednym słowem "raj" dla mojej cioci. Odkąd pamiętam zawsze była rodzinnym fotografem, prowadziła rodzinne kroniki z fotografiami, sama mam kilka albumów jej autorstwa. Dopiero od kilku lat zajmuje się tym zawodowo. Ciocia gestem ręki wskazała mi fotel naprzeciw jej biurka, usiadłam na nim , a za chwilę na przeciwko mnie zasiadła ciocia.
- Więc Rose, pewnie chcesz wiedzieć, co będziesz robić.?
- Tak .
- Więc , na początek będziesz przy moich sesjach, pomagać. Podawać obiektywy, pomagać przy świetle, rozumiesz.? - pokiwałam głową, że tak - będziesz pracować z taką Lucy, bardzo miła dziewczyna, na pewno ją polubisz. Chodź zapoznam, cię z pracownikami. - Znów szłyśmy długimi jasnymi korytarzami, weszliśmy do pomieszczania pracowników, akurat wszyscy tam byli. Z racji przerwy śniadaniowej.
- Posłuchajcie. To jest Rose, będzie teraz moją nową asystentką. Chciałabym, was prosić o to, żeby w razie potrzeby jej w czymś pomóc i wytłumaczyć. Mam nadzieję, że mogę na was liczyć - Elisabeth przedstawiła mnie wszystkim, a ja tylko stałam i uśmiechałam się. Po chwili podeszła do mnie dziewczyna w kolorowych włosach. Wydaję sie być ciekawą osobą.
- Witaj w naszym zespole, jestem Lucy - podała mi rękę i uśmiechnęła się - Pewnie się tak zastanawiasz, co to za kolorowa wariatka przed tobą - zaśmiała się - Pozwól, że opiszę ci trochę osób ze studia. Tam przy stole, jedzący kanapki to Tom, ekspert w zdjeciach przyrodniczych, obok niego jest Emily, stylistka, ten na przeciwko Toma, to Jason oświetleniowiec i to najważniejsi, których musisz znać. Ja jestem nową stażystką i będziemy razem pomagać Elisabeth.
- Dziękuję , wydaję mi się, że będzie nam się miło pracowało - uśmiechnęłam się do niej.
- Chodź już powoli na salę, bo przerwa się kończy - Poszłyśmy na salę, gdzie byłam wczoraj, miała tu być jakaś sesja. Elisabeth, przygotowywała aparat,a Jason, którego poznałam w stołówce, zajmował się światłami. Po chwili z garderoby obok, wyszła Adele we własnej osobie. No tak prestiżowe studio, prestiżowe gwiazdy. Zachowywałam się spokojnie, choć byłam jej wielką fanką. Zaczęły się pierwsze próbne zdjęcia. Elisabeth proponowała wiele póz, ale kilka z nich nie wychodziły. Po półgodzinie Elisabeth zarządziła przerwę i podeszła do mnie.
- I jak ci się tu podoba.?
- Bardzo, świetnie tu jest. Poznałam już Lucy i jest mi łatwiej. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Na razie w studiu nie mam dla ciebie, nic do pracy. Ale mam do Ciebie prośbę.
- Tak.?
- Mogłabyś zawieźć zdjęcia pod jeden adres.?
- Jasne, że mogę. Kiedy?
- Najlepiej teraz. Zaraz ci je przyniose. - Ciocia zniknęła za szarymi drzwiami i po chwil wróciła z brązową kopertą w dłoni.
- W kopercie masz zdjęcia, a tu masz adres pod który masz zawieźć te zdjęcia - Powiedziała i podała mi je.
- To ja już, znikam.
- Dobrze, a właśnie Rose. Jak to zrobisz, to masz już wolne do końca dnia.
- Dziękuje, cześć ciociu. - Wyszłam z sali i skierowałam się do windy. Zjechałam na parter. Minęłam recepcję i wyszłam na ulicę. Na moje szczęście zauważyłam wolną taksówkę i wsiadłam do niej. Pokazałam kierowcy adres gdzie ma mnie podwieźć. Jechaliśmy dość długo. Wyjechaliśmy gdzieś na obrzeża Londynu. Taksówka zawiozła mnie pod wielki dom. Przeżywałam, że ja mam za duży dom jak na jedną osobę, a ten w porównaniu do mojego jest gigantem. Zapłaciłam taksówkarzowi i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, który wydawał ciekawy dźwięk. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, pomyślałam, że nikogo nie ma w domu. Miałam już iść gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanął młody chłopak. Jasne blond włosy i trzymał w ręce kanapkę.
- Słucham.?
- Cześć, jestem ze studia fotograficznego i miałam przynieść pod ten adres, te zdjęcia - Wskazałam na kopertę.
- Wejdź do środka. - Ręką wskazał mi głąb domu, więc weszłam. Szłam za chłopakiem, który zaprowadził mnie do salonu. Gdzie siedziała czwórka chłopaków i jakiś starszy facet. Wydawali mi się znajomi, ale nie wiedziałam skąd.
- To jest .... - Zatrzymał się blondyn i spojrzał na mnie.
- Rose - przedstawiłam się
- No więc, to jest Rose. Jest z tego studia fotograficznego i przyniosła nam zdjęcia z sesji.
- Ach, tak. Dzwoniła do mnie Elisabeth, że kogoś przyślę.- powiedział ten mężczyzna - A tak w ogóle jestem Paul Higgins, menadżer chłopaków - zaśmiał się i podał mi rękę
- Rose Campbell pracuje od dzisiaj w tym studiu. - Przedstawiłam się
- Och, czyli jesteś świeża w zawodzie. A skąd jesteś.? - spytał mnie ten Paul
- Od niedawna mieszkam dopiero w Londynie, tak to mieszkałam w małej miejscowości w okolicach Manchesteru - Wtedy zauważyłam, że jeden z chłopaków dziwnie na mnie patrzy i wtedy przypomniało mi się skąd ich znam. To ta piątka chłopaków, którzy mieli sesję gdy byłam u ciotki. Później widziałam ich w Milkshake City, coś często ich widuję.
- Już cię tak nie wypytuję - zaśmiał się Paul - pewnie nie masz czasu, a ja cię zatrzymuję. Dziękujemy za zdjęcia.
- Nic się nie stało. Do widzenia - Pożegnałam się i wyszłam. Nie znałam tej okolicy, więc zamówiłam taksówkę. Ale miała ona być dopiero za dwadzieścia minut. Czekałam i czekałam, pogoda coś się popsuła. Jeszcze mi brakowało teraz deszczu. Odwróciłam się w stronę domu i zobaczyłam, że w oknie stoi piątka gapiów. Chyba mnie zobaczyli bo schowali się za firankę. Zaśmiałam się. Nareszcie przyjechała moja taksówka. Zdążyłam wsiąść do samochodu, a zaczął padać deszcz. W domu byłam po piętnastu minutach. Na wieczór zaplanowałam sobie samotny seans filmowy, z komediami romantycznymi w roli głównej. Przygotowałam sobie przekąski i cały wieczór spędziłam przed telewizorem.
***
- O już jesteś, witaj - przywitała mnie całusem w policzek.
- Witaj Elisabeth, jestem gotowa do pracy.
- To dobrze, dzisiaj poznam cię z kilkoma osobami, żebyś mogła się do kogoś zwrócić, gdyby mnie akurat nie było. Chodźmy na razie do mojego gabinetu. - Szłyśmy długim jasnym korytarzem, na jego ścianach było wiele zdjęć : natury , a także ludzi. Gabinet cioci był na końcu korytarza , z numerem 10. Pomieszczenie było średniej wielkości, z jasnymi pastelowymi kolorami. Jasne drewniane meble idealnie pasowały do reszty. Na półkach , leżały różne rodzaje aparatów, od tych najstarszych modeli do najnowszych. Na biurku , były foldery ze zdjęciami, laptop i jakieś papiery. Jednym słowem "raj" dla mojej cioci. Odkąd pamiętam zawsze była rodzinnym fotografem, prowadziła rodzinne kroniki z fotografiami, sama mam kilka albumów jej autorstwa. Dopiero od kilku lat zajmuje się tym zawodowo. Ciocia gestem ręki wskazała mi fotel naprzeciw jej biurka, usiadłam na nim , a za chwilę na przeciwko mnie zasiadła ciocia.
- Więc Rose, pewnie chcesz wiedzieć, co będziesz robić.?
- Tak .
- Więc , na początek będziesz przy moich sesjach, pomagać. Podawać obiektywy, pomagać przy świetle, rozumiesz.? - pokiwałam głową, że tak - będziesz pracować z taką Lucy, bardzo miła dziewczyna, na pewno ją polubisz. Chodź zapoznam, cię z pracownikami. - Znów szłyśmy długimi jasnymi korytarzami, weszliśmy do pomieszczania pracowników, akurat wszyscy tam byli. Z racji przerwy śniadaniowej.
- Posłuchajcie. To jest Rose, będzie teraz moją nową asystentką. Chciałabym, was prosić o to, żeby w razie potrzeby jej w czymś pomóc i wytłumaczyć. Mam nadzieję, że mogę na was liczyć - Elisabeth przedstawiła mnie wszystkim, a ja tylko stałam i uśmiechałam się. Po chwili podeszła do mnie dziewczyna w kolorowych włosach. Wydaję sie być ciekawą osobą.
- Witaj w naszym zespole, jestem Lucy - podała mi rękę i uśmiechnęła się - Pewnie się tak zastanawiasz, co to za kolorowa wariatka przed tobą - zaśmiała się - Pozwól, że opiszę ci trochę osób ze studia. Tam przy stole, jedzący kanapki to Tom, ekspert w zdjeciach przyrodniczych, obok niego jest Emily, stylistka, ten na przeciwko Toma, to Jason oświetleniowiec i to najważniejsi, których musisz znać. Ja jestem nową stażystką i będziemy razem pomagać Elisabeth.
- Dziękuję , wydaję mi się, że będzie nam się miło pracowało - uśmiechnęłam się do niej.
- Chodź już powoli na salę, bo przerwa się kończy - Poszłyśmy na salę, gdzie byłam wczoraj, miała tu być jakaś sesja. Elisabeth, przygotowywała aparat,a Jason, którego poznałam w stołówce, zajmował się światłami. Po chwili z garderoby obok, wyszła Adele we własnej osobie. No tak prestiżowe studio, prestiżowe gwiazdy. Zachowywałam się spokojnie, choć byłam jej wielką fanką. Zaczęły się pierwsze próbne zdjęcia. Elisabeth proponowała wiele póz, ale kilka z nich nie wychodziły. Po półgodzinie Elisabeth zarządziła przerwę i podeszła do mnie.
- I jak ci się tu podoba.?
- Bardzo, świetnie tu jest. Poznałam już Lucy i jest mi łatwiej. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Na razie w studiu nie mam dla ciebie, nic do pracy. Ale mam do Ciebie prośbę.
- Tak.?
- Mogłabyś zawieźć zdjęcia pod jeden adres.?
- Jasne, że mogę. Kiedy?
- Najlepiej teraz. Zaraz ci je przyniose. - Ciocia zniknęła za szarymi drzwiami i po chwil wróciła z brązową kopertą w dłoni.
- W kopercie masz zdjęcia, a tu masz adres pod który masz zawieźć te zdjęcia - Powiedziała i podała mi je.
- To ja już, znikam.
- Dobrze, a właśnie Rose. Jak to zrobisz, to masz już wolne do końca dnia.
- Dziękuje, cześć ciociu. - Wyszłam z sali i skierowałam się do windy. Zjechałam na parter. Minęłam recepcję i wyszłam na ulicę. Na moje szczęście zauważyłam wolną taksówkę i wsiadłam do niej. Pokazałam kierowcy adres gdzie ma mnie podwieźć. Jechaliśmy dość długo. Wyjechaliśmy gdzieś na obrzeża Londynu. Taksówka zawiozła mnie pod wielki dom. Przeżywałam, że ja mam za duży dom jak na jedną osobę, a ten w porównaniu do mojego jest gigantem. Zapłaciłam taksówkarzowi i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, który wydawał ciekawy dźwięk. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, pomyślałam, że nikogo nie ma w domu. Miałam już iść gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanął młody chłopak. Jasne blond włosy i trzymał w ręce kanapkę.
- Słucham.?
- Cześć, jestem ze studia fotograficznego i miałam przynieść pod ten adres, te zdjęcia - Wskazałam na kopertę.
- Wejdź do środka. - Ręką wskazał mi głąb domu, więc weszłam. Szłam za chłopakiem, który zaprowadził mnie do salonu. Gdzie siedziała czwórka chłopaków i jakiś starszy facet. Wydawali mi się znajomi, ale nie wiedziałam skąd.
- To jest .... - Zatrzymał się blondyn i spojrzał na mnie.
- Rose - przedstawiłam się
- No więc, to jest Rose. Jest z tego studia fotograficznego i przyniosła nam zdjęcia z sesji.
- Ach, tak. Dzwoniła do mnie Elisabeth, że kogoś przyślę.- powiedział ten mężczyzna - A tak w ogóle jestem Paul Higgins, menadżer chłopaków - zaśmiał się i podał mi rękę
- Rose Campbell pracuje od dzisiaj w tym studiu. - Przedstawiłam się
- Och, czyli jesteś świeża w zawodzie. A skąd jesteś.? - spytał mnie ten Paul
- Od niedawna mieszkam dopiero w Londynie, tak to mieszkałam w małej miejscowości w okolicach Manchesteru - Wtedy zauważyłam, że jeden z chłopaków dziwnie na mnie patrzy i wtedy przypomniało mi się skąd ich znam. To ta piątka chłopaków, którzy mieli sesję gdy byłam u ciotki. Później widziałam ich w Milkshake City, coś często ich widuję.
- Już cię tak nie wypytuję - zaśmiał się Paul - pewnie nie masz czasu, a ja cię zatrzymuję. Dziękujemy za zdjęcia.
- Nic się nie stało. Do widzenia - Pożegnałam się i wyszłam. Nie znałam tej okolicy, więc zamówiłam taksówkę. Ale miała ona być dopiero za dwadzieścia minut. Czekałam i czekałam, pogoda coś się popsuła. Jeszcze mi brakowało teraz deszczu. Odwróciłam się w stronę domu i zobaczyłam, że w oknie stoi piątka gapiów. Chyba mnie zobaczyli bo schowali się za firankę. Zaśmiałam się. Nareszcie przyjechała moja taksówka. Zdążyłam wsiąść do samochodu, a zaczął padać deszcz. W domu byłam po piętnastu minutach. Na wieczór zaplanowałam sobie samotny seans filmowy, z komediami romantycznymi w roli głównej. Przygotowałam sobie przekąski i cały wieczór spędziłam przed telewizorem.
***
Jest trójeczka. Chciałabym wam powiedzieć, że byłam wzruszona czytając komentarze pod poprzednim rozdziałem. Byłam tak szczęśliwa. Dziękuje wam, że czytacie ten blog.
Mam nadzieję, że ten rozdział, też wam się spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam tu :)
niedziela, 8 lipca 2012
Dwójka.
Obudziły mnie śpiewy ptaków, za oknem. Lubiłam się im wsłuchiwać, ale nie o siódmej rano, gdy tak dobrze mi się spało. Przewróciłam się na drugi bok i miałam nadzieję, że zasnę. Ale nic z tego . Zostałam kompletnie wybudzona ze snu. Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Słońce świeciło w moje okna i dodawało optymizmu. Wpadłam na pomysł, aby urządzić trochę po mojemu ten pokój. Chodziło mi dokładniej o zdjęcia. Zdjęcia z całego mojego życia, które przypominały mi o moim dawnym domu, rodzinie. Na sam początek poszłam się ogarnąć. Ubrana zaczęłam poszukiwania mojego pudełka ze zdjęciami. Po przeszukaniu kilku pudełek, zobaczyłam, że pudełko , które szukam leży sobie jakby nigdy nic na biurko. Jak mogłam tego nie znaleźć. Mając już pudełko ze zdjęciami, wybrałam te z rodzicami, przyjaciółmi, kilka śmiesznych zdjęć z wycieczek. I wszystkie poprzyklejałam na ścianach, tworząc z nich serce. Popatrzyłam na efekt mojej pracy i byłam z niego bardzo zadowolona.
Z ciocią umówiona byłam na jedenastą, a była dziewiąta. Więc czas na śniadanie. Zeszłam do kuchni, dobrze, że wczoraj zrobiłam zakupy bo dzisiaj by mi się nie chciało. Na śniadanie, zrobiłam sobie musli zalane jogurtem. Po śniadaniu pozmywałam naczynia i zaczęłam szykować się do wyjścia. Dawno nie widziałam mojej ciotki, ale chyba mnie pozna. Aż , tak się chyba nie zmieniłam. Moje włosy związałam w luźną kitkę, nie przebierałam się już. Do torebki włożyłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i mogłam już wyjść. Zamknęłam drzwi od domu i postanowiłam, nie zamawiać taksówki, miałam jeszcze dużo czasu, więc mogłam się przejść. Nieobeznana jeszcze dobrze w okolicy mijałam różne nieznane mi budynki i ulice. Ale dzięki pomocy niektórych przechodni, po półgodzinie dotarłam na miejsce. Studio fotograficzne było dużym budynkiem. Popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do recepcji i przywitałam się.
- Dzień dobry jestem Rose Campbell, mam pytanie gdzie mogę spotkać Elisabeth Wilson.? - spytałam, siedzącej przede mną kobiety, która była gdzieś około trzydziestki i szeroko się uśmiechała
- A w jakiej sprawie.?
- To jest moja ciocia, umówiłam się z nią dzisiaj w jej biurze.
- Elisabeth ma w tym czasie sesję, ale proszę jechać na drugię pietro i w pierwszej po lewej sali będzie twoja ciocia - wytłumaczyła mi nadal się uśmiechając.
- Dziękuję, bardzo - posłałam jej uśmiech i poszłam w kierunku windy, wcisnęłam przycisk na drugie piętro i już po chwili na nim byłam. Pierwsza sala, po lewo. Tak, to moja ciocia. Zapukałam w szklane drzwi, ciocia zauważając mnie szeroko się uśmiechnęła i ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Podeszłam do niej bliżej, a ona wyściskała mnie za wszystkie lata.
- Witaj Rose, ale ja cię dawno nie widziałam. No, ale z ciebie już dziewczyna jest. Miło cię znów widzieć.
- Ciebie też Elisabeth . - Ciotka, wolała żeby mówić jej po imieniu, dzięki czemu czuła się młodziej.
- Ucieszył, mnie twój wczorajszy telefon, ale jestem teraz podczas sesji, usiądź może tutaj , a ja zaraz kończę i lepiej porozmawiamy . - zgodziłam się i usiadłam na krzesełkach i dopiero teraz zauważyłam, komu Elisabeth robiła zdjęcia. Była to piątka chłopaków, byli cały czas uśmiechnięci. Nie znałam ich, musieli być na pewno kimś sławnym, jeśli mieli robione tu zdjęcia, ale po raz pierwszy ich widzę. Zauważyłam, że przygląda mi się jeden z nich, z burzą loków na głowie. Speszona odwróciłam szybko wzrok w drugą stronę. Po kilku minutach sesja dobiegła końca i chłopcy wyszli z sali i zostałam sama z Elisabeth.
- Ta praca, jest czasami męcząca.
- Ale ją lubisz.
- No i tu mnie masz. To prawda, lubię ją nawet bardzo. No ale dość o mnie, pomówmy o tobie. Co tam u rodziny?
- Bardzo dobrze. Mama przeżywała bardzo mój wyjazd, ale już się chyba z tą myślą oswoiła.
- Jak to zwykle mama - zaśmiała się - jak zawsze wszytko przeżywa, a ty akurat w bardzo dobrym momencie przyjechałaś.
- Tak.? - Spytałam zdziwiona.
- Tak, bo akurat będziesz mi bardzo potrzebna.
- Czyli, mam rozumieć, że ciocia mnie przyjmuję.?
- Jak najbardziej, zaczynasz jutro, omówimy szczegóły też jutro dzisiaj nię będę cię już męczyć
- Dziękuję ci ciociu - przytuliłam ją mocno
- Bądź o dziesiątej - Przypomniała mi jak wychodziłam. Byłam szczęśliwa, mijając recepcję uśmiechnęłam się szeroko do kobiety i wyszłam na ulice. Postanowiłam bardziej umilić sobie dzień i pójść na te słynne londyńskie shake. Zapytała przechodzącego chłopaka o dokładną drogę i poszłam w wyznaczonym kierunku. Już z daleka było widać szyld Milkshake City. Wchodząc do środka, jest krótki wesoły dźwięk ogłaszający, że jest nowy klient. Za ladą stał młody chłopak, gdzieś około dwudziestki. Podeszłam bliżej.
- Co podać.?
- Poproszę shake truskawkowego - uśmiechnęłam się szeroko i wyjęłam z portfela pieniądze i zapłaciłam za shake. Nie chciałam na razie iść gdzieś dalej, więc usiadłam przy jednym ze stolików. Przy stolikach siedziała jeszcze jakaś grupka dzieci z rodzicami i piątka chłopaków, nie widziałam dokładnie kto to, bo siedzieli do mnie tyłem. Z ich stolika było słychać jedynie śmiechy. Skończyłam pić mojego shake, gdy jeden z tych chłopaków wstał i podszedł do lady zamówić coś. Wtedy go poznałam, był jednym z tych z sesji. Mulat, czarne włosy, nie da się zapomnieć. Ale co nic, tu po mnie wyszłam z Milkshake i szłam w kierunku domu. Już co raz bardziej orientowałam się w okolicy, przyzwyczaiłam się już do Londynu. Do domu doszłam już szybciej. Resztę dnia spędziłam na porządkowaniu reszty domu i myśleniu na temat nowej pracy.
***
Z ciocią umówiona byłam na jedenastą, a była dziewiąta. Więc czas na śniadanie. Zeszłam do kuchni, dobrze, że wczoraj zrobiłam zakupy bo dzisiaj by mi się nie chciało. Na śniadanie, zrobiłam sobie musli zalane jogurtem. Po śniadaniu pozmywałam naczynia i zaczęłam szykować się do wyjścia. Dawno nie widziałam mojej ciotki, ale chyba mnie pozna. Aż , tak się chyba nie zmieniłam. Moje włosy związałam w luźną kitkę, nie przebierałam się już. Do torebki włożyłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i mogłam już wyjść. Zamknęłam drzwi od domu i postanowiłam, nie zamawiać taksówki, miałam jeszcze dużo czasu, więc mogłam się przejść. Nieobeznana jeszcze dobrze w okolicy mijałam różne nieznane mi budynki i ulice. Ale dzięki pomocy niektórych przechodni, po półgodzinie dotarłam na miejsce. Studio fotograficzne było dużym budynkiem. Popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do recepcji i przywitałam się.
- Dzień dobry jestem Rose Campbell, mam pytanie gdzie mogę spotkać Elisabeth Wilson.? - spytałam, siedzącej przede mną kobiety, która była gdzieś około trzydziestki i szeroko się uśmiechała
- A w jakiej sprawie.?
- To jest moja ciocia, umówiłam się z nią dzisiaj w jej biurze.
- Elisabeth ma w tym czasie sesję, ale proszę jechać na drugię pietro i w pierwszej po lewej sali będzie twoja ciocia - wytłumaczyła mi nadal się uśmiechając.
- Dziękuję, bardzo - posłałam jej uśmiech i poszłam w kierunku windy, wcisnęłam przycisk na drugie piętro i już po chwili na nim byłam. Pierwsza sala, po lewo. Tak, to moja ciocia. Zapukałam w szklane drzwi, ciocia zauważając mnie szeroko się uśmiechnęła i ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Podeszłam do niej bliżej, a ona wyściskała mnie za wszystkie lata.
- Witaj Rose, ale ja cię dawno nie widziałam. No, ale z ciebie już dziewczyna jest. Miło cię znów widzieć.
- Ciebie też Elisabeth . - Ciotka, wolała żeby mówić jej po imieniu, dzięki czemu czuła się młodziej.
- Ucieszył, mnie twój wczorajszy telefon, ale jestem teraz podczas sesji, usiądź może tutaj , a ja zaraz kończę i lepiej porozmawiamy . - zgodziłam się i usiadłam na krzesełkach i dopiero teraz zauważyłam, komu Elisabeth robiła zdjęcia. Była to piątka chłopaków, byli cały czas uśmiechnięci. Nie znałam ich, musieli być na pewno kimś sławnym, jeśli mieli robione tu zdjęcia, ale po raz pierwszy ich widzę. Zauważyłam, że przygląda mi się jeden z nich, z burzą loków na głowie. Speszona odwróciłam szybko wzrok w drugą stronę. Po kilku minutach sesja dobiegła końca i chłopcy wyszli z sali i zostałam sama z Elisabeth.
- Ta praca, jest czasami męcząca.
- Ale ją lubisz.
- No i tu mnie masz. To prawda, lubię ją nawet bardzo. No ale dość o mnie, pomówmy o tobie. Co tam u rodziny?
- Bardzo dobrze. Mama przeżywała bardzo mój wyjazd, ale już się chyba z tą myślą oswoiła.
- Jak to zwykle mama - zaśmiała się - jak zawsze wszytko przeżywa, a ty akurat w bardzo dobrym momencie przyjechałaś.
- Tak.? - Spytałam zdziwiona.
- Tak, bo akurat będziesz mi bardzo potrzebna.
- Czyli, mam rozumieć, że ciocia mnie przyjmuję.?
- Jak najbardziej, zaczynasz jutro, omówimy szczegóły też jutro dzisiaj nię będę cię już męczyć
- Dziękuję ci ciociu - przytuliłam ją mocno
- Bądź o dziesiątej - Przypomniała mi jak wychodziłam. Byłam szczęśliwa, mijając recepcję uśmiechnęłam się szeroko do kobiety i wyszłam na ulice. Postanowiłam bardziej umilić sobie dzień i pójść na te słynne londyńskie shake. Zapytała przechodzącego chłopaka o dokładną drogę i poszłam w wyznaczonym kierunku. Już z daleka było widać szyld Milkshake City. Wchodząc do środka, jest krótki wesoły dźwięk ogłaszający, że jest nowy klient. Za ladą stał młody chłopak, gdzieś około dwudziestki. Podeszłam bliżej.
- Co podać.?
- Poproszę shake truskawkowego - uśmiechnęłam się szeroko i wyjęłam z portfela pieniądze i zapłaciłam za shake. Nie chciałam na razie iść gdzieś dalej, więc usiadłam przy jednym ze stolików. Przy stolikach siedziała jeszcze jakaś grupka dzieci z rodzicami i piątka chłopaków, nie widziałam dokładnie kto to, bo siedzieli do mnie tyłem. Z ich stolika było słychać jedynie śmiechy. Skończyłam pić mojego shake, gdy jeden z tych chłopaków wstał i podszedł do lady zamówić coś. Wtedy go poznałam, był jednym z tych z sesji. Mulat, czarne włosy, nie da się zapomnieć. Ale co nic, tu po mnie wyszłam z Milkshake i szłam w kierunku domu. Już co raz bardziej orientowałam się w okolicy, przyzwyczaiłam się już do Londynu. Do domu doszłam już szybciej. Resztę dnia spędziłam na porządkowaniu reszty domu i myśleniu na temat nowej pracy.
***
Dodałam. Mi się podoba, myślę, że wam też przypadnie do gustu.
Chciałabym was przeprosić, że anonimy nie mogły dodawać komentarzy, bo przez moją głupotę nie włączyłam tego. Przepraszam, ale teraz jest już okej. Liczę na wasze opinie i do następnego.;)
Zapraszam was też tu :
piątek, 6 lipca 2012
Jedynka
Początek wakacji,nowe życie, miasto, zero planów. Przeprowadzka do nowego wielkiego miasta, stolicy Anglii, miała pomóc mi w zorganizowaniu sobie dalszego życia. Przez przeprowadzką mieszkałam razem z rodzicami i moim psem w maleńkiej miejscowości w okolicach Manchesteru. Rodzice na moje osiemnaste urodziny podarowali mi klucze do własnego domu w centrum Londynu. Zdziwiłam się z takiego prezentu, który otworzył mi drzwi do wielkiego miasta. Przed wyjazdem planowałam co mam zamiar robić w Londynie, pierwsze co przyszło mi na myśl, to moja ciotka, która kiedyś proponowała mi abym została jej asystentką. Ciotka, była siostrą mojej mamy, miała słynne studio fotograficzne w Londynie. Pomyślałam, że na początek mogę spróbować.
Pożegnanie z rodzicami, nie obyło się oczywiście bez płaczu mojej matki i porad na temat, jak mam sobie radzić w wielkim mieście, że mam się z nimi kontaktować i przyjeżdżać jak najczęściej. Po obiecaniu, że dam sobie radę i że będę się z nimi kontaktować mogłam wsiąść w taksówkę, która odwiozła mnie na dworzec. Na moje szczęście wyjątkowo nie było tłumów, byłam zadowolona z tego powodu, nigdy nie lubiłam być w pomieszczeniu z wielką ilością ludzi. Gdy przyjechał mój pociąg, wsiadłam i zajęłam swoje miejsce, w moim przedziale była jeszcze matka z dwójką dzieci, które przez całą drogę marudziły o czymś mamie. Podróż trwała około godziny. Gdy wysiadłam z pociągu i wyszłam z dworcu, dotarła do mnie myśl, że jestem teraz kompletnie nowym mieście i zaczynam nowe życie.
Z dworca zamówiłam taksówkę. Czekałam na nią chwilę, co bardzo mnie ucieszyło, bo byłam zmęczona podróżą. Taksówkarz, schował moje bagaże do bagażnika i odjechaliśmy. Jadąc mijałam zaludnione ulice, wysokie budynki. To nie było miejsce w którym mieszkałam całe swoje życie, gdzie każdy każdego zna.
Taksówka zawiozła mnie pod średniej wielkości, kremowy domek. Ogród wokół niego nadawał mu przyjemnego charakteru. Kierowca, wyjął bagaże, zaniósł je pod dom, zapłaciłam mu i podziękowałam. Wyjęłam z torby klucze, które dostałam od rodziców i przekręciłam je w zamku. Otworzyłam drzwi, bagaże wzięłam w ręce, kopnięciem nogi, zatrzasnęłam je.
Wnętrze domu było zaprojektowane, idealnie pod każdym względem. Delikatnie pomalowane ściany i meble pasujące do nich, wypełniały przestrzeń pomieszczeń. Będę musiała zadzwonić do rodziców i im podziękować. Zostawiłam bagaże i poszłam w kierunku schodów, weszłam na górę gdzie znajdowały się dwa pokoje, w każdym z nich odzielna łazienka. Pokoje były również urządzone w delikatnych kolorach, jedynie meble były w ostrzejszych barwach. Jednym słowem cały dom był bardzo przytulny. Obejrzałam dwa pokoje i wybrałam ten w który od razu mnie zauroczył. Ściany były koloru pudrowego różu, a meble białe z elementami koloru czarnego. Pierwsze co rzucało się w oczy to wielkie łóżko stojące pod ścianą, z masą kolorowych poduszek, po obu stronach łóżka stały dwie czarne etażerki. Po drugiej strony stało biurko , a obok niego wielka szafa. Obok były też drzwi do łazienki, która była jasno urządzona. Lampki nad lustrem rozjaśniały przestrzeń. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół.
Usiadłam na kanapie w salonie i rozejrzałam się po całym domie. Nie wierzyłam, że znajduję się w Londynie, we własnym mieszkaniu. Ja osiemnastolatka, która całe życie mieszkała w małej miejscowości, nie robiąca nic poza nauką, mieszka teraz w Londynie. To było zawsze moim największym marzeniem, nigdy nie wierzyłam , że to się spełni. A jednak, marzenia się spełniają.
Pomyślałam, że czas się rozpakować. Wzięłam swoje walizki i zaczęłam je wnosić na górę, jedna po drugiej. Zaniosłam je do swojego pokoju i rozpakowałam je do szafy. Później zeszłam po pudełka z resztą moich rzeczy i porozstawiałam je w moim pokoju, salonie i kuchni. Po rozpakowaniu rzeczy, czułam się jakbym była nadal w swoim domu, pokoju i w kuchni w której zawsze przy kawie i gazecie taty rozmawialiśmy wszyscy razem. Będzie mi tego brakować, ale w końcu nadszedł czas, abym się usamodzielniła i zaczęła sama podejmować decyzje co do swojego życia. Nadszedł czas kolacji, a w lodówce pustki. Ubrałam się i poszłam do sklepu, który znajdował się bardzo blisko, tuż za rogiem. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do domu. Przygotowałam sobie kolację i zadzwoniłam do rodziców, by opowiedzieć jak tu jest. Mama cały czas mówiła, że tęskni i , że na pewno niedługo mnie odwiedzi. Też, za nią tęskniłam, ale nie ma mnie dopiero kilka godzin. Po rozmowie z rodzicami, chciałam iść już spać, ale przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do mojej ciotki. W pokoju znalazłam mój zeszyt w którym miałam wszystkie numery telefonów i wybrała numer do cioci. Umówiłam się z nią na jutro, żeby lepiej porozmawiać niż przez telefon. Po rozmowie , posprzątałam w kuchni i poszłam spać. Myśląc co może mi się przyśnić, pierwszego dnia w nowym miejscu, usnęłam.
***
No i dodałam. Mam nadzieję, że wam się spodoba i wyrazicie swoją ocenę w komentarzach, na których bardzo mi zależy. Więc, miłego czytania . ;)
Chciałabym was, też zaprosić do czytania tych blogów:
KLIK
KLIK
KLIK
Pożegnanie z rodzicami, nie obyło się oczywiście bez płaczu mojej matki i porad na temat, jak mam sobie radzić w wielkim mieście, że mam się z nimi kontaktować i przyjeżdżać jak najczęściej. Po obiecaniu, że dam sobie radę i że będę się z nimi kontaktować mogłam wsiąść w taksówkę, która odwiozła mnie na dworzec. Na moje szczęście wyjątkowo nie było tłumów, byłam zadowolona z tego powodu, nigdy nie lubiłam być w pomieszczeniu z wielką ilością ludzi. Gdy przyjechał mój pociąg, wsiadłam i zajęłam swoje miejsce, w moim przedziale była jeszcze matka z dwójką dzieci, które przez całą drogę marudziły o czymś mamie. Podróż trwała około godziny. Gdy wysiadłam z pociągu i wyszłam z dworcu, dotarła do mnie myśl, że jestem teraz kompletnie nowym mieście i zaczynam nowe życie.
Z dworca zamówiłam taksówkę. Czekałam na nią chwilę, co bardzo mnie ucieszyło, bo byłam zmęczona podróżą. Taksówkarz, schował moje bagaże do bagażnika i odjechaliśmy. Jadąc mijałam zaludnione ulice, wysokie budynki. To nie było miejsce w którym mieszkałam całe swoje życie, gdzie każdy każdego zna.
Taksówka zawiozła mnie pod średniej wielkości, kremowy domek. Ogród wokół niego nadawał mu przyjemnego charakteru. Kierowca, wyjął bagaże, zaniósł je pod dom, zapłaciłam mu i podziękowałam. Wyjęłam z torby klucze, które dostałam od rodziców i przekręciłam je w zamku. Otworzyłam drzwi, bagaże wzięłam w ręce, kopnięciem nogi, zatrzasnęłam je.
Wnętrze domu było zaprojektowane, idealnie pod każdym względem. Delikatnie pomalowane ściany i meble pasujące do nich, wypełniały przestrzeń pomieszczeń. Będę musiała zadzwonić do rodziców i im podziękować. Zostawiłam bagaże i poszłam w kierunku schodów, weszłam na górę gdzie znajdowały się dwa pokoje, w każdym z nich odzielna łazienka. Pokoje były również urządzone w delikatnych kolorach, jedynie meble były w ostrzejszych barwach. Jednym słowem cały dom był bardzo przytulny. Obejrzałam dwa pokoje i wybrałam ten w który od razu mnie zauroczył. Ściany były koloru pudrowego różu, a meble białe z elementami koloru czarnego. Pierwsze co rzucało się w oczy to wielkie łóżko stojące pod ścianą, z masą kolorowych poduszek, po obu stronach łóżka stały dwie czarne etażerki. Po drugiej strony stało biurko , a obok niego wielka szafa. Obok były też drzwi do łazienki, która była jasno urządzona. Lampki nad lustrem rozjaśniały przestrzeń. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół.
Usiadłam na kanapie w salonie i rozejrzałam się po całym domie. Nie wierzyłam, że znajduję się w Londynie, we własnym mieszkaniu. Ja osiemnastolatka, która całe życie mieszkała w małej miejscowości, nie robiąca nic poza nauką, mieszka teraz w Londynie. To było zawsze moim największym marzeniem, nigdy nie wierzyłam , że to się spełni. A jednak, marzenia się spełniają.
Pomyślałam, że czas się rozpakować. Wzięłam swoje walizki i zaczęłam je wnosić na górę, jedna po drugiej. Zaniosłam je do swojego pokoju i rozpakowałam je do szafy. Później zeszłam po pudełka z resztą moich rzeczy i porozstawiałam je w moim pokoju, salonie i kuchni. Po rozpakowaniu rzeczy, czułam się jakbym była nadal w swoim domu, pokoju i w kuchni w której zawsze przy kawie i gazecie taty rozmawialiśmy wszyscy razem. Będzie mi tego brakować, ale w końcu nadszedł czas, abym się usamodzielniła i zaczęła sama podejmować decyzje co do swojego życia. Nadszedł czas kolacji, a w lodówce pustki. Ubrałam się i poszłam do sklepu, który znajdował się bardzo blisko, tuż za rogiem. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do domu. Przygotowałam sobie kolację i zadzwoniłam do rodziców, by opowiedzieć jak tu jest. Mama cały czas mówiła, że tęskni i , że na pewno niedługo mnie odwiedzi. Też, za nią tęskniłam, ale nie ma mnie dopiero kilka godzin. Po rozmowie z rodzicami, chciałam iść już spać, ale przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do mojej ciotki. W pokoju znalazłam mój zeszyt w którym miałam wszystkie numery telefonów i wybrała numer do cioci. Umówiłam się z nią na jutro, żeby lepiej porozmawiać niż przez telefon. Po rozmowie , posprzątałam w kuchni i poszłam spać. Myśląc co może mi się przyśnić, pierwszego dnia w nowym miejscu, usnęłam.
***
No i dodałam. Mam nadzieję, że wam się spodoba i wyrazicie swoją ocenę w komentarzach, na których bardzo mi zależy. Więc, miłego czytania . ;)
Chciałabym was, też zaprosić do czytania tych blogów:
KLIK
KLIK
KLIK
wtorek, 3 lipca 2012
Prolog
Podeszłam do ściany, przy której wisiały te zdjęcia. Spojrzałam na nie i milion wspomnień powróciło od razu. Czuję, jakby to wydarzyło się wczoraj a nie piętnaście lat temu. Każde z tych zdjęć wyrażało coś innego, ta grupka ludzi zmieniła całkowicie moje życie. Najwięcej miejsca zajmowały zdjęcia moje i tego chłopaka, bez którego w tym momencie nie mogłabym żyć. Oprócz zwykłych zdjęć, naszych i przyjaciół, znajdowały się też tam zdjęcia ślubne i naszej córki. Jest oczkiem w głowie taty. Usłyszałam za sobą kroki, a po chwili na swoich ramionach poczułam ciepły oddech. Odwróciłam lekko głowę i zauważyłam Harry'ego, nadal rozpromieniony jak nastolatek, loczki na całej głowie i te zielone oczy w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Spojrzałam na zdjęcie piątki chłopaków, podczas jednego z koncertów, po chwili za moim wzrokiem podążył Harry i szeroko się uśmiechnął.
- To były czasy - westchnął
- Tak, ale nadal się przyjaźnicie
- A właśnie, Liam zaprosił nas na obiad w niedzielę, Tom nie może doczekać się kiedy zobaczy Darcy - zaśmiał się Harry
- Czyżby kolejne zauroczenie.? - po chwili usłyszeliśmy zbieganie po schodach, a po chwili przed nami pojawiła się rozpromieniona twarz naszej córeczki. Duże zielone oczy , po tacie oczywiście dopełniały jej dziewczęcą urodę. Po mimo swoich dwunastu lat, jest mądrą dziewczyną. Spojrzała na nas, a po chwili na zdjęcia na ścianie.
- A wam się znowu na wspomnienia wzięło.? - spytała
- Ale jakie cudowne wspomnienia - westchnął Harry
- Wiecie, że wy mi jeszcze nigdy nie opowiedzieliście jak się poznaliście
- Czyli czas to zmienić - Harry wziął Darcy za rękę zaprowadził do salonu gdzie zazwyczaj siedział na swoim ulubionym fotelu i posadził ją obok siebie.
- No to teraz cię tata zanudzi - zaśmiałam się i usiadłam obok nich.
***
Rozdział jest krótki, nie wiedziałam czy potraktować go jako rozdział czy prolog, ale stanęło na prologu. Jest to wprowadzenie do dalszej części opowiadania. To opowiadanie różni się od moich pozostałych, jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. Więc miłego czytania . ;)
- To były czasy - westchnął
- Tak, ale nadal się przyjaźnicie
- A właśnie, Liam zaprosił nas na obiad w niedzielę, Tom nie może doczekać się kiedy zobaczy Darcy - zaśmiał się Harry
- Czyżby kolejne zauroczenie.? - po chwili usłyszeliśmy zbieganie po schodach, a po chwili przed nami pojawiła się rozpromieniona twarz naszej córeczki. Duże zielone oczy , po tacie oczywiście dopełniały jej dziewczęcą urodę. Po mimo swoich dwunastu lat, jest mądrą dziewczyną. Spojrzała na nas, a po chwili na zdjęcia na ścianie.
- A wam się znowu na wspomnienia wzięło.? - spytała
- Ale jakie cudowne wspomnienia - westchnął Harry
- Wiecie, że wy mi jeszcze nigdy nie opowiedzieliście jak się poznaliście
- Czyli czas to zmienić - Harry wziął Darcy za rękę zaprowadził do salonu gdzie zazwyczaj siedział na swoim ulubionym fotelu i posadził ją obok siebie.
- No to teraz cię tata zanudzi - zaśmiałam się i usiadłam obok nich.
***
Rozdział jest krótki, nie wiedziałam czy potraktować go jako rozdział czy prolog, ale stanęło na prologu. Jest to wprowadzenie do dalszej części opowiadania. To opowiadanie różni się od moich pozostałych, jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. Więc miłego czytania . ;)
poniedziałek, 2 lipca 2012
Bohaterowie
Rose Campbell
18 lat
Lucy Winslet
18 lat
Niall Horan
19 lat
Liam Payne
19 lat
Louis Tomlinson
21 lat
Harry Styles
18 lat
Zayn Malik
19 lat
Subskrybuj:
Posty (Atom)